wtorek, 18 marca 2008

Polskie drogi a sprawa polska

Do tej pory słowa prezydenta wystarczyły same za siebie, podparte li i jedynie powagą flagi państwowej stojącej opodal. Ale to nudne jest, komu by się chciało słuchać wielominutowego trucia prezydenta o sprawach wagi krajowej, który w dodatku ma wzrok wbity w jeden punkt, mówi z zasznurowanymi ustami albo nerwowo bawi się palcami. Dlatego wczorajsze orędzie prezydenckie w sprawie Traktatu Lizbońskiego zostało znacznie podrasowane przebitkami z obrazków szarpiących patriotyczne polskie serce oraz liryczną muzyką z "Polskich dróg". Czy mi się wydaje, czy to to już rzeczywiście można nazwać propagandą według najlepszych wzorów? Nie stało się przecież nic takiego; przecież to tylko muzyka ze znanego serialu i tylko kilka obrazków dokumentalnych: mazurskie wsie, Angela Merkel koło Eryki Steinbach, ślub homoseksualny. Żadne tam goebbelsy. Żadnych szczurów czy karaluchów. Muzyka z "Polskich dróg" jest naprawdę piękna. Serial jest naprawdę drastyczny. Przytłaczający hitleryzm, eksterminacja Polaków, masowe rozstrzelania. Liryczna muzyka przywołuje wstrząsające obrazy. "Nie wszystko w Unii musi być dobre dla Polski" - mówi prezydent. Za chwilę dzisiejsi Niemcy (Niemki): Merkel i Steinbach na spotkaniu ziomkostw. Prezydent mówi o roszczeniach niemieckich na Ziemiach Zachodnich i Północnych (brawo! ktoś go poinformował, że już od dawna nie używa się fachowo terminu "Ziemie Odzyskane"!). Mazurskie pagórki, domostwa i jezioro. Inny przykład, mówi prezydent. Śluby gejowskie. Więc widzimy odnośny ślub, niefortunnie z Toronto, o czym zresztą informuje też dokument pokazany na ekranie. Ale jest na to rada - Protokół Brytyjski (przebitka z podpisania Protokołu). Niestety niektórzy z Sejmu (przebitka na Tuska, Pawlaka i Sikorskiego) chcą odstąpienia od niego, o czym mówi stosowna uchwała, przywołana na ekranie. Są takie chwile w życiu narodu, mówi prezydent, kiedy trzeba zapomnieć o interesie partyjnym. Dlatego prezydent musi użyczyć swego wizerunku, by PiS wyszedł z twarzy z patowej sytuacji. Kompromitacja blisko, przebąkuje się o o rozłamie w partii, o złamaniu dyscypliny głosowania. Prezydent więc używa swego autorytetu i przedłoży ustawę taką, jaka pasuje PiS. Ale nie o tym chciałam, tylko o ilustracji muzyczno - obrazkowej orędzia. No cóż, przynajmniej nie było nudne. A że niechcący wyszedł przekaz nie informacyjny, tylko emocjonalny - who cares? Proszę państwa, czy ktoś z was nie poczuł się przypadkiem manipulowany?

I jeszcze jedno. Pan Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, określił orędzie jako najlepszy produkt polityczny PiS ostatniego czasu.
"Wreszcie mamy prezydenta, mocny wizerunek, bardzo skuteczny, pan prezydent zaczął swoją kadencję. - ocenił Mistewicz w TVN24. - To jest opowieść, że jest polityk, który będzie nas bronił. Widzę, że za Lecha Kaczyńskiego wzięli się najlepsi w Polsce, do nich należy Jacek Kurski - dodał". Halo, czy marketing polityczny nie ma nic wspólnego z etyką polityki? Czy w wystąpieniu prezydenckim, które jest nadawane tylko w wyjątkowych chwilach, aby na pewno powinny być używane techniki jak w reklamówkach wyborczych? Wybraliśmy tego człowieka w wolnym głosowaniu, po to by nas reprezentował i podejmował w naszym imieniu decyzje. Nie musi nam już niczego reklamować ani obrzydzać, bo swoją wizję przedstawił podczas kampanii. Stoi za nim narodowa flaga. Więc po co dokładać jeszcze muzykę z serialu, było nie było, kultury masowej? Może następnym razem to będą "Czarne chmury"? Też by pasowały. Do promowania jakiejś ustawy socjalnej nadawałby się "Janosik". A potem już tylko "Alternatywy 4".

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A może coś o sobie? Zapraszam do blogogry :)
Szczegóły u mnie

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...