poniedziałek, 25 lutego 2008

Demoniczny golibroda z Fleet Street

Epoka wiktoriańska nie ma najlepszej prasy. Rygoryzm moralny, obłuda obyczajowa i samozadowolenie klas uprzywilejowanych. Niewolnicza praca dzieci i niebywałe rozmiary prostytucji. Nędza zastępów ludzi pracujących w fabrykach i koszmar filantropii pławiącej się we własnym zachwycie. Koszmar przytułków dla sierot i szpitali dla obłąkanych. Światowy kolonializm i wszechobecne szubienice. Obrazki jak z Dickensa. Rozwój tabloidów i marnej literatury dla kucharek. I tak dalej.

W tej scenerii żyją i działają Sweeney Todd i pani Lovett. Kto nie znalazł się w wąskiej grupie tłustych mieszczan czy szlachty, ten nie mógł być pewny niczego. Próżno budować ułudę szczęścia osobistego. Próżno próbować wyrwać sie swojemu przeznaczeniu, jakim jest krótkie życie w biedzie i pogardzie. Próżno bronić swojej własności, gdy łapy po nią wyciąga zły sędzia Turpin. W tej sytuacji golibroda sam musi wymierzyć sprawiedliwość lubieżnikowi.

Sweeney Todd jest częścią londyńskiej legendy, podobnie jak Kuba Rozpruwacz. Czy istniał naprawdę - nie wiadomo. Początkowo był tylko seryjnym mordercą, zarzynającym swoje ofiary brzytwą. Ciała ukrywał w katakumbach pobliskiego kościoła, gdzie trafiały prosto z fryzjerskiego fotela z zapadnią. Po pewnym czasie, gdy z podziemiach zaczęło brakować miejsca, porozumiał się z panią Lovett, właścicielką piekarni. Ta sporządzała z ludzkiego mięsa farsz do swoich pasztecików. Oboje stali się bohaterami pierwszych tabloidów, a wkrótce i zagościli w masowej wyobraźni, by w niej pozostać do dzisiaj. Sweeney Todd był bohaterem dziewiętnastowiecznych penny dreadfuls, makabrycznych powieści zeszytowych.

Motyw zemsty dopisano mu dopiero w 1973 roku. Sędzia Turpin skazał go na zesłanie do Australii, by dobrać się do jego ślicznej żony. Gdy żona popełniła samobójstwo, Turpin zaopiekował się jego córką. Po 15 latach golibroda pod nowym nazwiskiem wraca do Londynu...

Akcja filmu Burtona dzieje się gdzieś w drugiej połowie XIX wieku, w "najgorszym z miejsc" jakim jest Londyn. Drapieżne miasto, szara scenografia, nędza niemal groteskowa. Obleśność i okrucieństwo Turpina - jak z najgorszych koszmarów. W tych warunkach pomysł utylizacji ciał jest oczywisty i jawi się nawet jako prywatna walka z systemem. Todd i Lovett załatwiają w ten sposób swoje sprawy. Todd szuka zemsty na wszystkich koszmarnych mieszczanach, a na Turpinie w szczególności. Pani Lovett chce uciec od biedy, znaleźć dla siebie spokojne miejsce w systemie, przenieść się nad morze i wieść niezakłócony codzienną troską żywot mieszczanki.

Oboje są jak wyrzut wiktoriańskiego sumienia. Nie bez przyczyny Sweeney Todd żyje w masowej wyobraźni od 200 lat! Todd i jego energiczna przyjaciółka uosabiają karę za różne mieszczańskie grzeszki, za wszystkie bezeceństwa popełniane na mocy wysokiej pozycji społecznej, tkwiące gdzieś w zbiorowej nieświadomości. Przez krótką chwilę wyrównują rachunki; my wiemy i wy wiecie, że zasługujecie na pogardę, Szacowni Obywatele, a wasza śmierć nie będzie wyglądała lepiej niż śmierć zarzynanego wieprza. Klienci pani Lovett też nie są niewinni: zainteresowani tylko pasieniem brzuchów, nie spostrzegają do końca, że spożywają ludzkie mięso. Krótki karnawał dwójki buntowników, z których każdy na swój sposób mocuje się z zepsutym systemem, musi zakończyć się klęską. Śmierć poniesie Turpin, ale nie tysiące jemu podobnych. Ciachanie brzytwą golibrody i zachłanne ciułanie piekarki koniec końców niewiele zmieni, bo nie zburzy panującego porządku. Muszą więc zginąć - system zresztą nie będzie się trudził, by odrąbywać podniesione nań ręce. Każde z nich zginie od swojej broni, piekarka skończy w piecu, a golibroda z poderżniętym gardłem.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...