sobota, 3 listopada 2007

Księżycowi jubilerzy

Film Rogera Vadima z 1957 roku z Brigitte Bardot w roli głównej.
Urszula, młoda Francuzka, prosto z klasztornej szkoły przyjeżdża na wakacje do swojej ciotki mieszkającej w Hiszpanii. Duszna atmosfera małego miasteczka od razu daje sie we znaki. Ciotka mieszka "w zamku", jest żoną tutejszego hrabiego, podstarzałego lowelasa i chama w jednej osobie.
Machismo wylewa się z każdej sceny. Bardot gra kobietę - dziecko. Zjawiskowe ciało i naiwność wyniesiona od zakonnic to piorunująca mieszanka, która robi wrażenie po kolei na wuju i na Lamberto, dopiero aspirującym do bycia samcem alfa (choć mającym po temu wszelkie warunki). Wuj nie przepuści żadnej dziewce, co jest przyczyną tragedii - siostra Lamberto popełnia samobójstwo. Brat chce zemsty, ale nie ma misternego planu, raczej chce tradycyjnie pobić lub zabić hrabiego.
Do zabójstwa w końcu dochodzi i Lamberto postanawia uciec policji. Pomoże mu w tym Urszula, która zakochała sie w nim od pierwszego wejrzenia (choć właściwiej byłoby powiedzieć, że straciła rozum). Od tej chwili zostają "księżycowymi jubilerami" (tak nazywali siebie uciekinierzy).
No i się zaczyna. Archetypiczna męskość i archetypiczna kobiecość, zmodyfikowana przez potencjał BB, w ascetycznym krajobrazie Hiszpanii. Ilustracją tych męsko - damskich zmagań są walki byków. Urszula wyskakuje na arenę by walczyć z bykiem, aby zrobić wrażenie na Lamberto. Potem, w jednej z końcowych scen, Lamberto zmyli tropiących do żandarmów podczas ulicznej gonitwy byków.
Ale wiadomo, że filmy z Bardot ogląda się dla Bardot. Jej ekspresja cielesna tutaj osiągnęła chyba swoje granice: w każdej scenie ma naburmuszoną minkę, początkowo przybiera pozy pin-up girl (przy wbijaniu gwoździ albo chłodzeniu się podczas sjesty), by dalej rzucać się na ziemię, tarzać się, gryźć, drapać, szeptać roznamiętnionym głosem. Przy wszystkich tych środkach wyrazu jest jednak strasznie staroświecka; i trudno wczuć się dzisiaj w widza z lat 50. Wrażenie musiało być piorunujące. Ale z tych względów "Księżycowi jubilerzy" to trochę taka filmowa ramotka.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Vadimowi, że film jest znakomicie zbudowany. Nie ma właściwie zbędnej sceny, każdy dialog i każdy obraz jest potrzebny. To, co lekko niedopowiedziane i to co nadekspresyjne - we właściwych proporcjach.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...